Z racji, że czasu na zadbanie o dłonie mam naprawdę niewiele, to zabiegi kosmetyczne dotyczące paznokci ograniczam do minimum.
Odkąd pamiętam zawsze zwracałam uwagę na zadbane paznokcie. Kiedy więc przestałam obgryzać swoje w czwartej klasie podstawówki, zaczęłam dbać o swoje.
Początkowo bezbarwny lakier, a potem kuzynka pokazała mi, że skórki można odsuwać patyczkiem (wiem wielkie WOW).
A jak to teraz wygląda?
Ograniczam się do: zmywania starego lakieru, odsuwania skórek, obcinania/piłowania paznokci i malowania. Ot cała prawda.
Jaki zmywacz wybrać? Ja preferuję acetonowe, bo zmywają szybciej i o dziwo mniej mi wysuszają płytkę.
Mój ulubiony zmywacz to zielona Isana, a płatki z Lidla (są dość cienkie, więc nie trzeba wylewać na nie pół butelki zmywacza).
Paznokcie są już czyste, więc jedziemy dalej. Czyli jak zadbać o skórki wokół paznokci.
Dlaczego nie warto obcinać skórek? Po pierwsze trzeba umieć to robić, żeby wyglądało to estetycznie. Po drugie im więcej ingerujemy w tym rejonie, tym więcej ich narasta (tak wynika z mojego doświadczenia). Dlatego nie wycinam skórek wokół (no chyba, że się jakaś zadrze i odstaje). Uwierzcie, że wystarczy raz dziennie je odsunąć. Jeśli się takowe posiada to można to robić długimi paznokciami, jeśli nie to przy da się kopytko ewentualnie drewniany patyczek, który u mnie sprawdzał się najgorzej.
Mój faworyt to niebieskie kopytko z ibd.
Kopytko metalowe polecam zaawansowanym użytkowniczkom, bo łatwo nim uszkodzić macierz paznokcia.
Teraz należy skrócić/poprawić kształt paznokci. Zazwyczaj raz na 3-4 tygodnie skracam paznokcie maksymalnie i potem pozwalam im rosnąć. Wynika to tylko i wyłącznie z mojego lenistwa, bo mam miesiąc spokoju z piłowaniem (no dobra czasami machnę pilnikiem tu i ówdzie =P ).
Jeśli wybieracie sobie pilnik to polecam te papierowe (ewentualnie szklane) drobnoziarniste. Im gradacja jest mniejsza (czyli pilnik ostrzejszy) tym paznokieć jest bardziej wystrzępiony po wypiłowaniu i łatwiej o zadziorki, rozdwajanie paznokci itd.
Co kto lubi =)
Dodatkowym przydatnym narzędziem jest polerka. Po wypiłowaniu kształtu, brzegi paznokcia "piłuję" polerką. Są dzięki temu gładkie i stępione, jeśli wiecie co mam na myśli. Kształt paznokci pomijam, każdy lubi inny. Ja obecnie mam fazę na kwadratowe z zaokrąglonymi brzegami ze względu na moje maleństwo =)
Moja ulubiona polerka z ibd, o gradacji 220/280 (nie można nią polerować płytki paznokcia, jedynie krawędzie).
Teraz czas na umycie łapek. Daje to Wam pewność, że pył i ewentualne olejki ze zmywacza zostaną usunięte. Fajnie w tym miejscu zrobić sobie peeling, im drobniejszy, tym lepiej. Przed malowaniem warto jeszcze odtłuścić paznokcie. Choć przyznam, że z lenistwa pomijam ten krok.
Teraz wystarczy pomalować paznokcie. Najpierw baza, żeby nie odbarwić płytki (choć nie ma gwarancji, że po ciemnym lakierze płytka nie zżółknie). Moją bazą jak już pewnie zauważyłyście nieraz jest odżywka z Eveline. Także cienka warstwa i czekam aż wyschnie.
Następnie lakier kolorowy. Obowiązkowo dwie warstwy. Nawet jeśli pierwsza dobrze kryje, to przy drugiej kolor jest głębszy.
Nie czekając aż lakier wyschnie nakładam Seche Vite. Oliwka na skórki, dobry kremik na łapki i koniec.
Za malowanie paznokci zabieram się zazwyczaj podczas oglądania filmu wieczorem. Wiem, że paznokcie będą miały czas na przeschnięcie i nie zniszczę świeżo zrobionego manicure =)
Muszę przyznać, że nie zawsze mam czas na takie zabiegi, więc kończy się na tym, że w ciągu dnia gdy Tymon nie patrzy robię po jednym kroczku i kończę na odżywce =)
A jak to wygląda u Was? Może macie swoje sprawdzone techniki?
Pozdrawiam,
Aga