Postanowiłam, że napiszę dziś o jednym z moich ulubionych kosmetyków ostatnich czasów. Jest nim krem pod oczy Siquence. Jak pewnie większość z Was pamięta, był on dołączony do lipcowego Glossyboxa (KLIK). Były dwie wersje tego kremu. Ja trafiłam na niebieską czyli Prevention.
Krem szybko trafił do moich ulubieńców, dlaczego? Zapraszam do lektury.
Krem znajduje się w tradycyjnej tubce o pojemności 15ml (w tym wypadku Glossybox podarował nam pełnowymiarowe opakowanie produktu).
Konsystencja kremowa, nie za gęsta nie za rzadka.
Zapachu nie zauważyłam, jeśli jest to na prawdę nieprzeszkadzający, bo do tego mam nosa...
Skład:
Kilka słów od producenta (trochę tego jest =P):
A teraz kilka spostrzeżeń ode mnie.
Krem stosowałam tylko i wyłącznie na noc, wydaje mi się zbyt "treściwy" na dzień i nie sądzę by sprawdził się pod makijaż bo jest dość tłusty. Nie wchłania się zawrotnie prędko, ale przy kremie na noc nie ma to dla mnie większego znaczenia. Nie podrażnia oczu, a czasami zdarzało się, że zawędrował pod powiekę.
Rano skóra wokół oczu wydawała mi się gładsza, bardziej nawilżona, jak nie moja =)
A teraz coś co mnie zupełnie zaskoczyło i nie wie czy to za sprawą tego kremu czy to inne czary, ale mam wrażenie, że moje rzęsy są w dużo lepszej kondycji (tak, rzęsy też nim maziam).
Cena: 40zł/15ml
Ogólna ocena: 5/5.
Nie znalazłam wad.
A Wy znacie ten krem?
Lubicie?